Radio Białystok | Gość | Magdalena Kozińska - psycholog
- Wciąż pokutują tradycyjne stereotypy na temat podziału ról i wciąż większość obowiązków związanych z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci spoczywa na barkach kobiet, mimo że coraz częściej mężczyźni próbują się włączać.
Współczesne Polki coraz częściej demonstrują swoją niechęć do postrzegania ich stereotypowo. Nie lubią, gdy uważa się je za gorszych kierowców, kury domowe czy Matki Polki - tak wynika z badań, które przeprowadził przed Dniem Kobiet serwis Prezentmarzeń. O czym to świadczy i jaki obraz Polki wyłania się z tych badań?
Z psycholog Magdaleną Kozińską rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Polemizują w mediach społecznościowych, prowadzą blogi albo manifestują na ulicach - w ten sposób Polki walczą ze stereotypami. Tak przynajmniej twierdzi prawie 80 proc. uczestniczek badań. Czy kobiety w Polsce mają mniej możliwości niż mężczyźni, żeby walczyć ze stereotypami i w ogóle, aby wypowiadać swoje zdanie publicznie?
Magdalena Kozińska: Myślę, że każdy ma możliwość wyrażania swojego zdania. Natomiast trzeba też w to uwierzyć, że ja tę możliwość mam, i na pewno trzeba mieć odwagę. Sytuacja, w której kobiety spotykają się razem i mówią jednym głosem, na pewno dodaje tej odwagi, na pewno jest czymś takim, co ułatwia wypowiedzenie tego, co być może jest trudne do wypowiedzenia w pojedynkę.
To, że kobiety nie chcą być postrzegane jako gorsi kierowcy czy kury domowe, raczej nie zaskakuje. Ale kobiety nie chcą być też uważane za Matki Polski i osoby bardziej emocjonalne niż mężczyźni. Dlaczego?
Dlatego że te cechy, o których pani redaktor mówi, to są stereotypy związane ze społecznym postrzeganiem roli płciowej, które funkcjonują w naszym społeczeństwie od wielu, wielu lat i są związane z tradycyjnym podziałem ról na przykład w rodzinie.
Uznanie kobiety za osobę odpowiedzialną za domowe obowiązki, za kwestie związane z wychowywaniem dzieci oznacza, że nie dajemy jej pełnego prawa do realizowania siebie na innych płaszczyznach życia zawodowego, osobistego, społecznego czy duchowego. Myślę, że w ten sposób kobiety chcą zaznaczyć, że nie zgadzają się na takie stereotypowe postrzeganie, ponieważ rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona i wielowymiarowa.
Myślę, że w dzisiejszych czasach ważne jest to, aby rozbijać stereotypy, ponieważ z tego, co obserwujemy, stereotypowe postrzeganie roli płciowej niestety szkodzi zarówno kobietom, jak i mężczyznom.
Dlaczego nie chcemy być bardziej emocjonalne niż mężczyźni?
Dlatego że wszyscy przeżywamy emocje. Mężczyźni przeżywają emocje, kobiety przeżywają emocje. Oczywiście inna jest kwestia związana z tym, w jaki sposób wyrażamy swoje emocje. I faktycznie jest tak, że kobiety są bardziej skłonne do wyrażania swoich emocji wprost. Tak pokazują badania. Są bardziej otwarte na to, aby mówić o emocjach. Mężczyznom jest faktycznie trudniej, ale to nie oznacza, że nie przeżywają emocji.
Natomiast być może za etykietowaniem kobiety jako osoby emocjonalnej idzie pejoratywne skojarzenie związane z niestabilnością, chwiejnością emocjonalną, stawia ją od razu w określonym świetle i na przykład utrudnia postrzeganie jej jako osoby zrównoważonej, kompetentnej, takiej, która jest w stanie kontrolować swoje emocje.
Z ostatnich lutowych badań wynika, że kobiety oczekują od swoich bliskich przede wszystkim wsparcia, partnerstwa i odciążenia w obowiązkach. To by oznaczało, że promowane od lat w Polsce partnerstwo w pracy i w rodzinie kuleje. Kobieta nadal jest na dwóch etatach - w pracy i w domu?
Badania pokazują, że faktycznie tak się dzieje, mimo że wiele się zmienia w zakresie tego, jak postrzegamy role społeczne. Coraz częściej osoby w związkach partnerskich decydują się na podział obowiązków i chętniej rozmawiają o tym, w jaki sposób zorganizować swoje wspólne życie.
Jednak badania jasno pokazują, że wciąż pokutują tradycyjne stereotypy na temat podziału obowiązków i wciąż większość obowiązków związanych z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci spoczywa na barkach kobiet, mimo że coraz częściej mężczyźni próbują się w te obowiązki włączać.
Mimo urlopów tacierzyńskich? Mimo tego, że jednak w niektórych rodzinach jest kalkulacja, komu bardziej opłaca się pracować a komu bardziej być na urlopach macierzyńskich czy tacierzyńskich? Wciąż jest dysproporcja?
Takt. Jest to ciągle obszar, który wymaga tego, żeby o tym rozmawiać. Być może wynika to z tego, że w ogóle nie umiemy ze sobą rozmawiać o takich kwestiach, że być może za mało rozmawiamy o tego typu sprawach, rozpoczynając wspólne życie obok siebie. Być może problem jest w tym, że nie umiemy wyrażać swoich potrzeb wobec drugiej osoby.
Na pewno partnerstwo i zdrowy, satysfakcjonujący związek oparty na głębokiej relacji wymaga rozmowy, wymaga tego, aby szanować nawzajem swoje własne potrzeby, i tego, żeby wychodzić naprzeciw tym potrzebom, czyli otaczać się troską, akceptacją i wzajemnym wsparciem.
Co mogłoby poprawić to partnerstwo w rodzinie i w pracy? Czy jakieś kolejne ruchy instytucjonalne, czy raczej zmiany wewnątrzrodzinne, między małżonkami?
Nie sądzę, aby chodziło tutaj o oddziaływania instytucjonalne. Myślę, że to się musi zadziać w mentalności ludzi, w świadomości, w tym, aby kobiety uwierzyły w to, że mają prawo. Kobiety, i mężczyźni oczywiście też, mają prawo mówić o swoich potrzebach, mają prawo wyrażać to, czego pragną, czego potrzebują w relacji, w związku.
Jeżeli czujemy się przeciążeni, jeżeli czujemy, że mamy za dużo obowiązków, że trudno jest nam podzielić różne role w swoim życiu, rozmawiajmy o tym ze swoim partnerem. Mówmy mu o tym, że potrzebujemy tego wsparcia, że potrzebujemy jego troski, ale również tego, aby nastąpiło odciążenie w zakresie różnych obowiązków domowych.
Czy pani zdaniem pandemia wpłynęła jakoś na wyniki tych badań? Robiono je w lutym, więc tak naprawdę już rok po funkcjonowaniu w pandemii. Czy ta stereotypizacja jeszcze bardziej doskwiera kobietom i jeszcze bardziej uwidoczniła się teraz?
Myślę, że może nie tyle się bardziej uwidoczniła, ile więcej byliśmy ze sobą w domu, w bliższych relacjach i mieliśmy więcej okazji do tego, aby poprzyglądać się temu, jak faktycznie wyglądają nasze relacje rodzinne. Być może trochę pandemia pomogła nam obnażyć pewne prawidłowości czy schematy, które w codziennym biegu są zakamuflowane i trochę od nich uciekamy. Natomiast myślę, że tutaj, w tej bliskości ze sobą była okazja ku temu, aby bardziej się poprzyglądać temu, jak naprawdę te relacje wyglądają.
I poddać refleksji.
I poddać refleksji, choć myślę, że nie dla każdego była to taka oczywista sprawa.
To jest jeden z niewielu plusów pandemii. Chyba tak to można interpretować - jako plus pandemii.
Jak najbardziej. Myślę, że to zależy od osobowości człowieka, ile dobrego z tej pandami wyniósł dla siebie. Są osoby, które ten czas poświęciły na takie właśnie obserwacje samego siebie, na zbliżenie się do siebie samego i do swoich bliskich. Myślę, że w dużym stopniu zależy to od nas samych, ile każdy z nas wyniesie z tego okresu.