Radio Białystok | Gość | Maciej Jastrzębski [wideo] - dziennikarz Polskiego Radia
- Strona ukraińska musiała zareagować. Ukraińcy nie godzą się na to, by w aspekcie prawnym traktowano zbrodnię wołyńską jako ludobójstwo - mówi Maciej Jastrzębski.
Ukraina ostro zareagowała na decyzję polskiego Sejmu o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar. Chodzi o ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP. Ukraińskie MSZ opublikowało oświadczenie. Uważa, że decyzja Sejmu jest "sprzeczna z duchem dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą i Polską".
Jak decyzje polityczne odbierane są przez społeczeństwo ukraińskie? Między innymi o tym z Maciejem Jastrzębskim - dziennikarzem Polskiego Radia, specjalizującym się m.in. w tematyce ukraińskiej i rosyjskiej, rozmawiała Renata Reda.
"W tej uchwale nie ma niczego, co powinno oburzać Ukrainę"
Jak mówi gość Polskiego Radia Białystok Maciej Jastrzębski - decyzja parlamentarzystów nie powinna być postrzegana jako prowokacja czy akt nieprzyjazny wobec Kijowa.
Ja nie odnajduję w niej niczego, co mogłoby oburzać stronę ukraińską. Tam nie ma żadnych nowych, radykalnych sformułowań. To jest uchwała napisana prostym, jasnym językiem - tak, jak w Polsce mówimy o wydarzeniach z przeszłości. Nic zaskakującego się w niej nie pojawiło - podkreśla Maciej Jastrzębski.
Odniósł się też do reakcji ukraińskiego MSZ, które wezwało do dialogu i wspólnej pracy historyków:
Strona ukraińska musiała zareagować - chociażby ze względu na pojawienie się w tekście słowa ‘ludobójstwo’. Ukraińcy nie godzą się na taką kwalifikację prawną. I warto przypomnieć, że nie tylko oni - przez dziesięciolecia także Rosjanie nie chcieli zaakceptować określenia ‘ludobójstwo’ w odniesieniu do zbrodni katyńskiej - zaznacza dziennikarz.
Ukraińcy postawili na Zachód
Maciej Jastrzębski, mający wieloletnie doświadczenie w relacjonowaniu wydarzeń z Ukrainy, zauważył głęboką przemianę, jaka zaszła w społeczeństwie ukraińskim w ostatnich latach.
Zrozumieli, jak ważna jest współpraca z wojskiem, do czego służy broń i że państwo powinno przebudowywać się według modeli zachodnich - mówi gość Polskiego Radia Białystok.
Dodał, że w Ukrainie coraz bardziej ceni się przejrzystość i przestrzeganie prawa, w opozycji do rosyjskiego modelu opartego na korupcji.
Rosja - państwo dwóch rzeczywistości
Odnosząc się do sytuacji w Rosji, Jastrzębski mówi o życiu w "dwóch równoległych światach" - rzeczywistości propagandy i faktów.
Od 2013-2014 roku Rosjanie żyją w dwóch światach. My mówimy, że coś jest czarne, oni - że białe. Np. Putin kontaktował się z papieżem Leonem XIV czy Donaldem Trumpem i opowiada, jak to Rosja ratuje ludzi dotkniętych przez ukraiński reżim. Tłumaczy, że nie deportowali żadnych dzieci - chociaż wiemy, jak wygląda sytuacja. A jednak miliony Rosjan wierzą w ten przekaz, bo inne źródła są dla nich niedostępne - mówi Maciej Jastrzębski.
Zdaniem dziennikarza, rosyjska propaganda tak skutecznie manipuluje opinią publiczną, że wielu obywateli naprawdę wierzy, że to Ukraina zaatakowała Rosję, a nie odwrotnie.
Strategiczna strata i niepokój w Moskwie
Jastrzębski odniósł się również do ukraińskich ataków na rosyjskie lotnictwo strategiczne, m.in. do utraty nawet kilkunastu bombowców.
Eksperci mówią o utracie od 9 do 13 bombowców strategicznych. Niektóre źródła podają, że uszkodzonych mogło być znacznie więcej. To coś bezprecedensowego. Od połowy XX wieku nikt nie atakował elementów triady jądrowej żadnego mocarstwa. Rosjanie zapisali się w historii jako pierwsze państwo, które straciło taką broń w działaniach zbrojnych. To musiało wywołać w Moskwie frustrację i niepokój - zauważa Maciej Jastrzębski.
Jak mówi, skala ukraińskiej operacji robi wrażenie nawet na ekspertach wojskowych, którzy uważają ją za przykład działań, które będą analizowane na uczelniach wojskowych na całym świecie.
Kiedy Rosjanie wyjdą na ulice?
Pytany o możliwość społecznego buntu w Rosji, Maciej Jastrzębski powołał się na opinie rosyjskich opozycjonistów.
Oni mówią jasno: 100 tysięcy ludzi na ulicy nie zmieni nic, ale 10 milionów już tak. Rosjanie nie wyjdą na ulicę dlatego, że im się Putin nie podoba, albo nie dlatego, że nie chcą wojny, ale wyjdą na ulicę, jeżeli będą wiedzieli, że lodówka jest pusta, a telewizor ciągle mówi, że jest pełna, a także, kiedy będzie zagrożone przez reżim ich życie i ich najbliższych - zauważa dziennikarz.
Otwarcie granicy? Białorusini chcą, ale...
W kontekście sytuacji na granicy z Białorusią Maciej Jastrzębski przyznał, że z perspektywy mieszkańców Podlasia otwarcie przejść byłoby korzystne, ale należy brać pod uwagę szerszy kontekst.
Jestem przeciwny podróżowaniu na Białoruś w celach innych niż rodzinne. Jeśli ktoś chce jechać po zakupy lub zwiedzać - to niech się powstrzyma. Takie wyjazdy wpisują się w propagandę Łukaszenki i Putina. Staje się automatycznie taką marionetką w rękach reżimu, mającą zaświadczyć, że "u nas wszystko w porządku, nawet Zachód do nas przyjeżdża" - przestrzega dziennikarz.
Z drugiej strony zauważa ogromne zainteresowanie samych Białorusinów możliwością szybkiego i bezpiecznego przekraczania granicy.
Po pierwsze - mają tu krewnych, po drugie - łatwość przekroczenia granicy to dla nich też szansa na ucieczkę w sytuacji zagrożenia, po trzecie - szukają możliwości lepszej pracy - mówi dziennikarz.
Na zakończenie rozmowy Maciej Jastrzębski zaznaczył, że kryzys migracyjny na granicy z Białorusią to osobny, niezwykle groźny element wojny hybrydowej prowadzonej przez Mińsk i Moskwę przeciwko Polsce i Zachodowi.