Radio Białystok | Gość | Andrzej Aleksiejczuk - Wiceprzewodniczący podlaskiej rady OPZZ
- Taki wzrost płacy minimalnej to w praktyce pauperyzacja 3,5 mln pracowników - podkreśla związkowiec. Minimalne wynagrodzenie wzrośnie o 3 proc., czyli mniej więcej tyle, ile według prognoz wyniesie inflacja w przyszłym roku. - Rząd de facto zamraża więc płacę minimalną - dodaje.
Od stycznia 2026 roku minimalne wynagrodzenie za pracę w Polsce wzrośnie o 140 zł brutto - do 4806 zł, czyli około 3600 zł na rękę. Stawka godzinowa wyniesie 31,40 zł. To decyzja rządu, który ustalił podwyżkę na poziomie 3 proc. - mniej niż chciały związki zawodowe, ale więcej niż postulowali pracodawcy.
O konsekwencjach tej decyzji mówił w Rozmowie Dnia wiceprzewodniczący podlaskiej rady OPZZ Andrzej Aleksiejczuk. Rozmawia Iza Serafin.
Pauperyzacja najmniej zarabiających
Zdaniem związkowca decyzja rządu oznacza pogorszenie sytuacji ekonomicznej osób najsłabiej wynagradzanych.
To pauperyzacja 3,5 miliona pracowników. Trzeba to mówić wprost. Rząd w swojej strategii makroekonomicznej na przyszły rok przewidział wzrost płacy średniej w wysokości 7,6 proc. Natomiast wzrost płacy minimalnej z premedytacją wyznaczył na poziomie 3 proc., czyli mniej więcej równym przewidywanej inflacji - podkreśla Andrzej Aleksiejczuk.
Jak dodaje, w praktyce oznacza to, że osoby zarabiające płacę minimalną pozostaną w tyle wobec reszty społeczeństwa. - Poziom ekonomiczny ich gospodarstw się obniży w stosunku do ludzi lepiej zarabiających w naszej gospodarce. To jest pauperyzacja - ocenia.
Rząd bliżej pracodawców niż pracowników
Związkowcy proponowali wzrost płacy minimalnej o 7,5 proc. - do 5015 zł, a pracodawcy postulowali podwyżkę jedynie o 1 proc.
Rząd pokazał twarz. To jest sygnał do wszystkich pracowników. W tym momencie rząd pochylił się w kierunku pracodawców. I nawet jeśli Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej było przeciwne, to i tak musiało ten parametr przeprowadzić, bo minister finansów był stronnikiem pracodawców - wskazuje Aleksiejczuk.
Rząd tłumaczy, że zbyt wysoka podwyżka płacy minimalnej groziłaby spadkiem konkurencyjności i problemami najmniejszych firm. Do tego odnosi się gość Rozmowy Dnia.
Można zrozumieć, że najmniejsze firmy mają z tym problemy. Tylko trzeba pamiętać, że nie są one jedyną siłą napędową gospodarki. Są też duże firmy, jest szereg średnich przedsiębiorców. Produkt krajowy brutto jest wytwarzany nie tylko przez właścicieli środków produkcji, jakimi są firmy, ale też przez pracowników - mówi Aleksiejczuk.
- Obniżając płace pracowników, automatycznie obniżamy ich udział w produkcie krajowym brutto. Pauperyzujemy całe społeczeństwo pomimo przeciętnego wzrostu płacy średniej. Ci pracownicy to wyborcy - 3,5 miliona ludzi, którzy będą mieli świadomość, że rząd doprowadza ich do rosnącego ubóstwa - dodaje.
Intencja rządu: mniej osób na minimalnej
Związkowiec zwraca uwagę, że rząd, zamrażając realny wzrost płacy minimalnej, liczy na poprawę statystyk.
Rząd chce doprowadzić do sytuacji, gdzie płacą minimalną w naszym kraju będzie objęta mniejsza liczba osób. Idzie po najmniejszej linii oporu, czyli po prostu płacę minimalną mrozi, licząc na to, że ludzie, którzy będą zarabiać chociaż o 5 zł więcej, nie będą klasyfikowani w rubryce płacy minimalnej. Wtedy udział naszych pracowników w płacy minimalnej będzie poniżej 25proc., zaczniemy się zbliżać do średniej europejskiej - wyjaśnia.
Ale - jak dodaje - odbywa się to kosztem realnego poziomu życia najsłabiej zarabiających. - Ludzie, którzy nie są klientami socjalnymi, walczą o swój byt, pracując. I oni za to zapłacą najwięcej - podsumowuje Andrzej Aleksiejczuk.
Na tle Europy
W klasyfikacji płacy minimalnej Polska znajduje się mniej więcej na 7. miejscu w Unii Europejskiej. - Nie jest to bardzo tragicznie, tylko że my nie możemy siebie odnosić do innych krajów europejskich, dlatego że tam jest różna siła nabywcza pieniądza. A my jesteśmy dużą gospodarką i to dla nas jest wiodący parametr - podkreśla Aleksiejczuk.
Związkowiec zwraca uwagę, że w Polsce pracowników na minimalnym wynagrodzeniu jest wyjątkowo dużo. - Niektóre źródła podają, że nawet jedna czwarta pracowników jest na płacy minimalnej. W Słowenii, Bułgarii czy Rumunii te wartości są około 15 proc. U nas są one powyżej - dodaje.
| red: at, zmj