Radio Białystok | Gość | ks. dr Jarosław Wąsowicz - organizator pielgrzymek kibiców na Jasną Górę, kibic Lechii
"W Polsce mamy do czynienia z pewnym fenomenem, innością naszego ruchu kibicowskiego. Kibice potrafią się zjednoczyć - na Zachodzie tego nie ma".
W środę, 17 maja Jagiellonia Białystok gra w Gdańsku z tamtejszą Lechią. Zwycięstwo przybliży żółto-czerwonych do mistrzostwa Polski. Emocje sportowe dopiero przed nami. A teraz o kibicach z księdzem doktorem Jarosławem Wąsowiczem - kibicem Lechii.
Lech Pilarski: Zajmuje się ksiądz kibicami.
ks. dr Jarosław Wąsowicz: "Zajmuję się" to może tak górnolotnie powiedziane. Ja jestem kibicem od lat 80., kibicem Lechii Gdańsk. Całe młodzieńcze życie to była moja pasja. Jeździłem też na mecze. Zresztą wtedy byłem również w Białymstoku. Pod koniec lat 80, nie pamiętam -1987 czy 88 rok. Wówczas przyjaźniliśmy się bardzo z kibicami Jagiellonii. Zresztą oni wydawali się wtedy takim kolorytem w całej Polsce, bo imponująco odbyli marsz ku ekstraklasie. Ale kibice byli też bardzo barwni, mieli takie długie szale, płaszcze uszyte w barwach klubowych - to jeszcze nie było w Polsce tak rozpowszechnione.
W każdym razie kibicem jestem od lat 80., więc kiedy zostałem księdzem, nie przestałem chodzić na stadion. Mam tam ciągle wypróbowanych przyjaciół. I tak się jakoś nasze losy potoczyły, że rzeczywiście trochę więcej czasu poświęcam młodzieży w tym środowisku przez organizowanie ogólnopolskich patriotycznych pielgrzymek na Jasną Górę i angażowanie się w różne pozytywne inicjatywy, które w tym środowisku się pojawiają.
To jest też dla mnie wspaniała przygoda, która jakoś na mnie spadła, bo ja nigdy nie planowałem takiej działalności, ale się z niej bardzo cieszę - spotkałem przez te ostatnie 15 lat bardzo ciekawych młodych ludzi zaangażowanych w różne pozytywne inicjatywy w całej Polsce. To są dzielni, młodzi ludzie.
Ale nie wszyscy.
To jest skomplikowane środowisko i tutaj można by wiele dyskutować, bo wiadomo, że jest tam dużo dobra, ale jest też dużo chuligaństwa. To się jakoś ciągle ze sobą konfrontuje i zawsze tak było. Można by powiedzieć, że od czasów starożytnych chuligaństwo było obecne na stadionach i tak naprawdę nie da się tego wyeliminować, bo sport rodzi emocje różnego rodzaju. Wystarczy nieraz iskra i idą w tę stronę, w którą nie powinni iść.
Ksiądz doktor jest salezjaninem, a salezjanie zajmują się głównie wychowaniem młodzieży. Czy to nie jest wyzwanie?
Jest, duże. I dlatego myślę, że Pan Bóg tak moje życie ułożył, że właśnie salezjanie zaczęli się z młodzieżą kibicowską w Polsce spotykać przy okazji pielgrzymek, ale także różnych innych działań. Bo to jest właśnie system prewencyjny - jeżeli będziemy dzisiaj młodzież odrzucać, to nic się nie zrobi. Natomiast jeżeli będziemy proponować albo angażować się w pozytywne inicjatywy, to będzie dobrze.
Ks. Bosko mówił, że zło trzeba nazywać po imieniu, ale z drugiej strony mówił, że młodzież nie jest zła, tylko trzeba dać jej możliwość czynienia dobra. I to się dzieje, bo - co by nie mówić - w Polsce mamy do czynienia z pewnym fenomenem, innością naszego ruchu kibicowskiego od tego, który widzimy na Zachodzie. Tam są skonfliktowane kluby, grupy kibicowski i politycznie, i mentalnie.
Ale u nas też - policja zatrzymuje na autostradzie grupę z pełnym uzbrojeniem.
No tak, ale w Polsce fenomen polega na tym, że jednak są takie momenty, kiedy kibice potrafią się zjednoczyć, bo tego wymaga jakaś inicjatywa czy rocznica lub jakieś ważne wydarzenie. Takiego czegoś na Zachodzie nie ma - jak u nas Marsz Niepodległości, pielgrzymka kibicowska.
Moim zdaniem to się zaczęło przy okazji pogrzebu papieża i jest to największy cud Ojca Świętego. Ci młodzi ludzie zobaczyli, że pomimo animozji w tej rywalizacji są takie momenty, w których trzeba być razem, w których trzeba być Polakiem.
Ale pojawiają się od czasu do czasu na przykład rasistowskie napisy, różne wydarzenia, które wskazują, że jest jądro ciemności.
Tak, o tym mówiłem - walka dobra ze złem będzie trwała do końca świata. Trzeba pokazywać pozytywną stronę życia, dobro, pozytywnych bohaterów. Kibice to nie jest jedyna grupa młodzieży. Zobaczmy, ile jest agresji wśród młodych. Teraz w Gdańsku przecież gimnazjalistki dotkliwie podbiły swoją koleżankę. To też nie jest normalna sytuacja. Ale skoro młodzieży pakowało się do głowy przez tyle lat taką a nie inną propagandę, kiedy im się mówi "róbcie, co chcecie", faszeruje głowę agresją w mediach, to potem się nie dziwmy, że efekty są, jakie są.
Porażka nas dorosłych?
Dokładnie, i to porażka całego systemu oświaty, wychowania, który funkcjonuje po 89 roku.
Czyli wszyscy realizują program nauczania a nie wychowują?
Tak. Mało tego, był taki okres - mam nadzieję, że nie wróci - kiedy rugowano chociażby historię z programów nauczania i przez to młodzież nie miała żadnych punktów odniesienia. W 1989 roku wszystko odcięto, to było bez sensu. Trzeba było dobre rzeczy zachować. Pamiętam jako uczeń - kończyłem szkołę jeszcze w czasach komunistycznych - nauczyciele prowadzili nas na cmentarz, by sprzątać groby żołnierzy przed uroczystością Wszystkich Świętych, były różne apele, z których wtedy człowiek się troszeczkę podśmiewywał. Ale to wypracowywało w młodym człowieku pewną wrażliwość, że jest taka a nie inna rocznica historyczna, że trzeba pamiętać o bohaterach, że trzeba pamiętać o grobach opuszczonych. A dzisiaj Halloween, na siłę amerykanizacja zupełnie nie związana ani z naszą tradycją, ani z naszą kulturą. Coś żeśmy zaprzepaścili.
Mam nadzieję, że to wróci, bo młodzież oddolnie w Polsce zaczęła się fascynować historią - widać to przy różnych okazjach. I to jest moim zdaniem nadzieja na to, że świat wokół nas będzie normalniał, świat kibiców i w ogóle młodych ludzi.