Radio Białystok | Gość | prof. Daniel Boćkowski [wideo] - ekspert do spraw bezpieczeństwa z UwB
Drony nad Polską. - Skala jest bez precedensu. Rosjanie nie zrobili tego przypadkiem. Chcieli ostatecznie przetestować obronę polską i NATO-wską - mówi prof. Daniel Boćkowski.
To pierwszy przypadek, kiedy doszło do zestrzelenia rosyjskich dronów nad przestrzenią powietrzną NATO.
Wojsko zestrzeliło drony nad Polską po tym, jak w nocy z wtorku na środę nasza przestrzeń została wielokrotnie naruszona. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało, że zakończyło się operowanie lotnictwa wojskowego.
Trwają poszukiwania i lokalizacja miejsc, gdzie mogły spaść drony, które naruszyły przestrzeń. Uruchomione naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego powróciły do standardowej działalności operacyjnej.
Z prof. Danielem Boćkowskim, ekspertem do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku, rozmawia Adam Janczewski.
Bezprecedensowe naruszenie przestrzeni powietrznej
W nocy z wtorku na środę rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Jak zaznacza prof. Daniel Boćkowski, był to celowy i zaplanowany atak.
To nie jest przypadek. Rosjanie po prostu przygotowywali się do testowania, brutalnego testowania granicy NATO-wskiej, granicy polskiej. Dzisiaj już wiemy, że intencjonalne uderzenie dronami korytarzami wzdłuż granicy ukraińsko-białoruskiej miało sprawdzić naszą gotowość. Skoro istniało zagrożenie, że te płatowce mogą być niebezpieczne, wojsko podjęło decyzję o ich zestrzeleniu. To ewenement w historii naszego kraju - mówi prof. Daniel Boćkowski.
"To nie był przypadek" - skala zagrożenia
Według prof. Boćkowskiego, wydarzenia ostatnich godzin są bezprecedensowe nie tylko dla Polski, ale też dla całego NATO.
Po raz pierwszy nie tylko poderwaliśmy eskadrę, ale też doprowadziliśmy do bezpośredniego zniszczenia, więc użycia broni na terenie Polski. To pokazuje skalę zagrożenia. Nie mieliśmy pojęcia, czy drony miały głowice, czy nie - dlatego decyzja o ich zestrzeleniu była konieczna - tłumaczy profesor.
Polska armia zdała egzamin
Ekspert ocenia działania wojska i służb pozytywnie, podkreślając, że reakcja była wynikiem wielu wcześniejszych doświadczeń.
Uczyliśmy się na błędach. Każde naruszenie przestrzeni powietrznej - czy to przez pociski manewrujące, czy przez drony - podnosiło poprzeczkę i zmuszało nas do lepszego przygotowania. Tym razem zadziałały wszystkie procedury. Rozpoznanie było skuteczne, bo odbywało się już na terenie Ukrainy. Mieliśmy dane z trajektorii lotów, z samolotów rozpoznawania elektronicznego, poderwano też samoloty-cysterny i eskadry myśliwców. To pokazuje, jak duża była skala zagrożenia - zaznacza prof. Boćkowski.
Jakie drony naruszyły granicę?
Na pytanie o typ dronów, które naruszyły granicę, ekspert odpowiada ostrożnie.
Bez wątpienia były to albo drony wabikowe, które znamy z wcześniejszych incydentów, wykonane np. ze styropianu, albo szachidy. Nie wiemy tego na pewno, dopóki nie znajdziemy szczątków. Jeżeli okaże się, że to były drony bojowe - sytuacja stanie się jeszcze poważniejsza - podkreśla prof. Boćkowski.
Jak dodaje, nawet drony wabikowe mogą pełnić funkcję rozpoznawczą.
To kwestia tego, jakich środków Rosja użyła wobec nas. Trzeba się liczyć z tym, że to nie koniec - będziemy świadkami kolejnych tego typu działań, bo Moskwa testuje nie tylko Polskę, ale też całość struktur NATO i reakcje Stanów Zjednoczonych - dodaje profesor.
Eskalacja i dezinformacja
Zdaniem eksperta, rosyjskie działania nie ograniczają się wyłącznie do przestrzeni powietrznej.
Musimy pamiętać, że wraz z tymi operacjami w naszej infosferze pojawi się masa dezinformacji, kłamstw i wrzutek. Mają one doprowadzić do jednego - eskalacji strachu. Chodzi o to, byśmy siedzieli i zastanawiali się, kiedy wojna, i patrzyli na każdy Zapad z lękiem - ostrzega prof. Boćkowski.
Boćkowski zwraca też uwagę, że Rosja wykorzystuje napięcia na Zachodzie.
To jest testowanie Zachodu, a nawet Stanów Zjednoczonych. Rosja korzysta z każdej sytuacji - od wewnętrznych kryzysów w NATO, po decyzje polityczne w USA dotyczące finansowania wsparcia dla państw sojuszniczych - dodaje profesor.
"Spokój, spokój i jeszcze raz spokój"
W obliczu eskalacji profesor apeluje o rozwagę i odpowiedzialność.
Spokój, spokój i jeszcze raz spokój. To wszystko, co widzimy - rosyjskie działania, drony, operacje w infosferze - jest procesem eskalacji napięcia w naszym kraju. Musimy sprawdzać źródła informacji i nie dać się wciągnąć w atmosferę paniki. Takie sytuacje prawdopodobnie będą się powtarzać, bo Rosja nie odpuści, dopóki nie dostanie bardzo ostrej odpowiedzi. Ale my nie możemy jej odpowiedzieć wprost - nie wyślemy przecież własnych dronów na terytorium Rosji - podsumowuje profesor Boćkowski.