Radio Białystok | Gość | Marek Chojnowski - radny
Odkąd jestem radnym Rady Miasta z ramienia PiS zawsze sprzeciwiałem się polityce pana Jurgiela - myślę, że to zaważyło głównie, że nie ma mnie na listach - mówi Marek Chojnowski.
Reprezentował PiS w walce o obniżkę wynagrodzenia prezydentowi Białegostoku. Młody, aktywny, często zabierający głos podczas sesji. Nie będzie kandydował do Rady Miasta, bo zabrakło dla niego miejsca na listach PiS-u. Z radnym Markiem Chojnowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Czy zabrakło miejsca? Do poniedziałku jeszcze może się coś zmienić, dlatego pan, że tak powiem, szarżuje, szuka miejsca, opowiada o tym co się w PiS-ie dzieje i z czym się pan nie zgadza?
Marek Chojnowski: Nie, nie opowiadam. Ludzie, którzy mnie spotykają na ulicy, dzwonią, dowiedzieli się tak naprawdę z plotek medialnych, bo sam się dowiedziałem z mediów, nikt ze mną o tym, że nie ma miejsca, nie porozmawiał. Pytaj mnie o moje uczucia, moją wizję...
A jaki jest powód? Jak pan próbuje sobie to wyjaśnić, dlaczego nie ma miejsca? Pan się starał, nawet reprezentował klub radnych PiS w sądzie, atakując pensję pana prezydenta Truskolaskiego.
Jako adwokat zostałem do tej roli wyznaczony. Niechlubnej, aczkolwiek wyznaczony i poświęciłem się temu tematowi. Natomiast byłem twarzą przecież reformy komunikacji miejskiej, moja kadencja została poświęcona sprawom mieszkańców.
Dlaczego?
Dlatego, że zostałam nauczony, żeby pomagać tym malutkim, tym ludziom, którzy naprawdę nie mają szans przebicia się do urzędu.
To ja wiem, dlaczego pan chce być radnym, ale pytanie, dlaczego pan nie jest na liście?
Różne słuchy, różne argumenty do mnie docierają ze strony moich przeciwników wewnątrzpartyjnych - jednym z tych argumentów jest to, iż odkąd jestem radnym Rady Miasta z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, zawsze sprzeciwiałem się polityce pana Jurgiela, która to polityka stawiała na ludzi z byłej Platformy Obywatelskiej. Myślę, że to zaważyło głównie.
A nie głosowanie na decyzję deweloperowi, które się nie spodobały? Myślę tutaj o tej inwestycji przy Wierzbowej. Pan był przeciw.
Ja zawsze byłem przeciwny, mam swój rozum, mam swoje zdanie, głosuję niezależnie. Byłem przeciwny deweloperom stawiającym bloki na dziko, wbrew woli mieszkańców, wbrew woli miasta.
Ale się stawia teraz na deweloperów. Nawet na listach będą do Rady. To trochę machiaweliczne.
Rzeczywiście. Wczoraj będąc w urzędzie, dowiedziałem się od wielu urzędników, iż na listach mają być ludzie spokrewnieni z deweloperami - i to jest bolączka obecnych czasów.
Ale czy to były naciski deweloperów, żeby uchwalić ten plan, zmienić? Żeby ta inwestycja przy Wierzbowej wyrosła? Jak to było?
Przypomnę w ten sposób: radny pełni mandat niezależnie. To, że się przynależy do jakiegoś klubu, nie wpływa na jego samodzielne myślenie...
Pytam zatem o praktykę, a nie o teorię. Jak to było? Czy były naciski?
Mi się nie podobało jedno: że szef struktur miejskich Prawa i Sprawiedliwości, to jest były doradca Truskolaskiego, który niejako zajmuje się tak zwanym konsultingiem prawno-biznesowym. Tyle i aż tyle.
Czyli nie zgadza się pan z tą polityką, miejsca nie będzie. A czy teraz na te wystąpienia, to zwrócenie uwagi na wewnętrzne problemy Prawa i Sprawiedliwości, po pierwsze - z jednej strony nie doprowadzą do rozłamu, ale z drugiej strony czy szuka pan swojego miejsca na liście?
Panie redaktorze, ja zawsze byłem wierny ideom, wiernym swoim ideałom, szedłem do polityki niejako, ażeby to był mój jedyny wykonywany zawód. Mam swój zawód, który cenię, jestem dobrym prawnikiem. Natomiast chciałem przede wszystkim pomagać ludziom. Byłem uczony od ojca i od całej rodziny pracy od podstaw, organicznej, na rzecz mieszkańców i taką pracę wykonywałem. Jeżeli chodzi zaś o względy takie praktyczne, zawsze opowiadałem się za starym PiS-em, za ludźmi z wartościami, z ideami, którzy nie ulegają...
Ale stary PiS ma też do siebie, że raczej był wierny, to znaczy nie opowiadał o tym, co się dzieje wewnątrz i to pozwoliło partii zająć takie miejsce, jakie ma obecnie.
A czy opowiadanie, jeżeli chodzi o moje same uczucia, jest może tym spowodowane, iż jest to precedens, iż naprawdę wybijający się radny, który myślę, że został przez innych też uznany i postrzegany jako osoba naprawdę twarda i ambitna, ale też uczciwa, nie został uwzględniony na listach - to jest problem.
Gorycz nie przemawia? To będzie koniec z polityką? Bo po tym wystąpieniu, to podejrzewam, że z dotychczasowymi strukturami, z dotychczasowymi ludźmi rządzącymi, prawem i sprawiedliwością, nie będzie panu po drodze.
Nie, jak najbardziej będę wierny swoim ideałom. Jestem osobą o podłożu i o wartościach konserwatywnych, narodowych. Jeżeli chodzi o moją przyszłość, to mogę panu powiedzieć, że odzywało się do mnie wiele osób, proponowano mi start w wyborach z jedynek, z dwójek...
Mamy jeden taki komitet, który mocno przyciąga...
Oj tak. Natomiast osobom tym odmawiałem. Uważam, że ludzi się nie zmienia, nie zmienia się też przynależności partyjnej. Tym bardziej osoba, która ma kręgosłup moralny i cechują ją takie wartości.
Do Warszawy ponoć ma pan wyjeżdżać...
To też słyszałem. To jest plotka rozsiewana przez osoby mi nieprzychylne.
Ale wszystko się zmieni za miesiąc...
Tak jest panie redaktorze. Za miesiąc mam ślub, będę szczęśliwym mężem, daj Boże, i szczęśliwym ojcem.
To te największe zmiany. Trochę pan ryzykuje, bo kariera mogła się fajnie rozwijać, a tutaj okazuje się, że to nie za bardzo...
To jest niezależne ode mnie. Natomiast ja bardzo optymistycznie spoglądam w przyszłość. Mamy też fantastyczne osoby w PiS-ie, naprawdę ze starego PiS-u, którym naprawdę mocno kibicuję. Kibicuję również rządowi - po każdej nocy wstaje dzień.
Jeszcze raz wracam do tego wątku deweloperskiego, bo odnoszę takie wrażenie, że sporo w tych przestrzeniach samorządowych, miejskich, deweloperzy mają do powiedzenia, aż za dużo. Nie sądzi pan?
Ja mogę powiedzieć, że jestem dumny z siebie, że w kilku sytuacjach - można tak to ująć - podpadłem deweloperom, z uwagi na to, iż uchroniłem swoje osiedle, osiedle Mickiewicza.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Jak nie wiadomo o co chodzi w polityce, to wiadomo, że chodzi o deweloperów?
Nie, nie przeceniałbym tego wątku aż tak mocno.
Ale w pana przypadku to się może jakoś sprawdzać.
Były na pewno na mnie różne przekazywane skargi ze strony tego środowiska, to jest fakt, ja temu nie przeczę. Uważam, że miasto powinno się rozwijać, rozwijać w sposób rozsądny, umiarkowany, z poszanowaniem innych mieszkańców. Natomiast jeżeli bloki mają być wciskane między domy jednorodzinne, dla mnie to jest patologia i ja z tą patologią walczyłem.