Radio Białystok | Gość | Emilia Świętochowska [wideo] - z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku
"Kiedy myślę o 4 czerwca, to myślę o radości, o sile, o energii, która zjednoczyła bardzo wielu bardzo różnych ludzi" - mówi nasz gość.
30 lat temu w Polsce odbyły się pierwsze wolne wybory do Senatu i częściowo wolne wybory do Sejmu. O tym jak sytuacja w tym czasie rozwijała się na Białostocczyźnie z Emilią Świętochowską z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku rozmawia Jarosław Iwaniuk.
Jarosław Iwaniuk: Do czerwcowych wyborów doprowadził w Polsce pewien proces - kryzys gospodarczy, spowodowane nim strajki w 1988 roku, a jeszcze wcześniej pielgrzymka papieża Jana Pawła II do kraju i wreszcie ustalenia Okrągłego Stołu. Jak na tle tych wydarzeń w kraju wyglądała Białostocczyzna?
Emilia Świętochowska: Białostocczyzna nie odbiegała od reszty kraju. Ten kryzys, który wtedy w Polsce już galopował, ta końcówka lat 80., a właściwie już nawet druga ich połowa, dotknął również nasz region, nasze województwo.
Ludzie byli zmęczeni, co chwila wybuchały strajki, albo akcje protestacyjne w zakładach tutaj w Białymstoku i w regionie, protestowali studenci którzy domagali się wolności na uczelni, którzy domagali się zarejestrowania Niezależnego Zrzeszenia Studentów, walczyli po prostu swoje prawa. I z jednej strony można było dostrzec taki marazm, takie zmęczenie ludzi tą szarzyzną, brakiem podstawowych produktów w sklepach, tym że te produkty, nawet jeśli były - to były reglamentowane, przecież obowiązywał wtedy system kartkowy.
Z jednej strony było to zmęczenie, natomiast z drugiej strony widać było, że ten system się kończy, że to już długo nie potrwa i te czynniki, które pan wymienił - to co robił Jan Paweł II, który w pewien sposób ludzi przebudził do trochę innego spojrzenia na rzeczywistość, to że władza zaczęła trochę ustępować, że coraz odważniejsze były postulaty, zarówno ludzi młodych, jak i tych bardziej doświadczonych działaczy Solidarności - to wszystko spowodowało, że społeczeństwo zaczęło dojrzewać do zmian.
Zawiązuje się Komitet Obywatelski Solidarność, tutaj na Białostocczyźnie również. Chociaż powiedzmy kilka nazwisk, kto wszedł w skład tego Komitetu.
Komitet tworzyło kilkadziesiąt osób, więc gdybyśmy chcieli wszystkich wymienić, to nasza rozmowa dobiegłaby końca. Wśród tych nazwisk trzeba wymienić oczywiście Stanisława Marczuka, Lecha Lebensteina, Andrzeja Paczkowskiego, Jana Besztę-Borowskiego, Andrzeja Lussę, mnóstwo nazwisk, które znane były białostoczanom z wcześniejszego zaangażowania w działalność opozycyjną, w taki sprzeciw wobec systemu.
Przy czym te komitety powstawały w całym kraju, tutaj też Białostocczyzna nie jest żadnym wyjątkiem. Komitet w Białymstoku powstał 15 kwietnia 1989 roku, kiedy już było wiadomo jakie są ustalenia Okrągłego Stołu, kiedy już było wiadomo, że będzie przebiegać kampania, że będą wybory do senatu, którego zresztą przecież wcześniej nie było - tutaj też warto podkreślić, że ta izba parlamentu się odrodziła, właśnie w wyniku ustaleń przy Okrągłym Stole. 15 kwietnia doszło do pierwszego spotkania Komitetu Obywatelskiego w Kleosinie u księży werbistów, zaczęło się mszą świętą, a później zaczęła się już bardzo gorąca dyskusja o tym, kto do jakiej izby wystartuje.
Dodatkowym odróżniającym Białostocczyznę na tle kraju elementem były aspiracje polityczne środowiska mniejszości białoruskiej. Władze krajowe Solidarności chciały, aby przedstawiciel tego środowiska znalazł się na liście Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Generalnie chodziło o przedstawicieli mniejszości narodowych i to się udało w przypadku Ukraińców, gdzie profesor Włodzimierz Mokry wszedł do sejmu kontraktowego, na Białostocczyźnie lokalni działacze nie zgodzili się, żeby był przedstawiciel Białorusinów.
No nie zgodzili się, to w ogóle była trochę bardziej złożona kwestia, bo ten pomysł, żeby Komitet Obywatelski popierał przedstawiciela mniejszości białoruskiej, on się narodził w Komisji do spraw Mniejszości Narodowych, która działała przy Komitecie Obywatelskim, przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Lechu Wałęsie i tym kandydatem miał być Eugeniusz Mironowicz.
Przyjechał tutaj prawosławny teolog Grzegorz Klinger, który miał negocjować tę kandydaturę i te negocjacje zakończyły się niepowodzeniem. Można oczywiście się zastanawiać dlaczego zakończyły się niepowodzeniem, dlaczego Komitet Obywatelski nie zgodził się na poparcie, w każdym razie tak się stało. Stało się tak po bardzo burzliwej dyskusji, podczas której kandydat czyli Eugeniusz Mironowicz był nieobecny, być może to też w jakiś sposób zaważyło na takiej, a nie innej decyzji.
Ale to, że Komitet Obywatelski nie zgodził się na poparcie tej kandydatury, to nie znaczy, że Eugeniusz Mironowicz nie wystartował, bo on wystartował, tylko że z Białoruskiego Komitetu Wyborczego, ponieważ ustalenia Okrągłego Stołu dały mniejszościom narodowym prawo do samodzielnego startu, zarówno do sejmu, jak i do senatu. Do sejmu wystartował Eugeniusz Mironowicz, natomiast do senatu Sokrat Janowicz. Było jeszcze kilku innych kandydatów mniejszości narodowej i właściwie ich kampania nie odbiegała od kampanii Komitetu Obywatelskiego.
Demokracja w tych czerwcowych wyborach była okrojona, dotyczyła zaledwie 35% mandatów poselskich, ale już 100% mandatów do senatu, Solidarność zdobyła 161 ze 162 do sejmu i 99 ze 100 do senatu. Władze komunistyczne nie oczekiwały chyba takiego wyniku, takiej porażki?
Myślę, że żadna ze stron tak naprawdę nie oczekiwała takiego wyniku. Dla strony opozycyjnej nazwijmy to, to pewnie też było zaskoczenie, bo sukces był ogromny. Oczywiście wybory do sejmu, zagwarantowane już na początku 35% miejsc, trudno to nazwać rozwiązaniem demokratycznym, bo strona rządząca od razu sobie zagwarantowała większą pulę tych miejsc i to było z góry wiadomo, ale do senatu to już były 100% wolne wybory. W tym głosowaniu pokazano za czym opowiadają się Polacy - czy za utrzymaniem tego poprzedniego systemu, czy za czymś nowym - zdecydowanie za czymś nowym. Bardzo wysoka frekwencja 62%.
To, co pani mówiła, Jan Paweł II przyjeżdżając do Polski rozbudził Polaków, ale również kampania wyborcza była nastawiona na to, żeby Polskę rozbudzić i ta 62% frekwencja, po dziś dzień jest rekordem, nie udało się tego rekordu pobić.
Nie udało się i to w ogóle tutaj mam wrażenie trzeba bardzo docenić kampanię wyborczą, używając dzisiejszego języka, prowadzoną przez stronę opozycyjną, przez Komitet Obywatelski. Przecież ci ludzie mieli bardzo mało czasu, żeby zebrać wymagane 3000 podpisów, bo takie były wymogi, pod kandydaturą każdego ze startujących.
Poza tym brak funduszy, brak jakiegokolwiek zaplecza, pomimo to już w kwietniu powstaje biuro wyborcze, na jego czele staje Jerzy Muszyński, sekretarzem jest Jan Kwasowski i to biuro wyborcze zaczyna działać bardzo prężnie. Pojawia się gazetka wyborcza, w której prezentowane są sylwetki kandydatów, to był ewenement w skali kraju, ta gazeta docierała nie tylko do białostoczan, ale w ogóle do Polaków w innych miastach w kraju.
Radio Białystok - udało się tutaj prowadzić audycje wyborcze, w poniedziałki, wtorki i czwartki, chyba 17:15, półgodzinne audycje wyborcze prowadzone przez Gabrielę Walczak i tam kandydaci z województwa białostockiego, suwalskiego i łomżyńskiego prezentowali swoje programy. Także ta kampania była z dużym rozmachem prowadzona, w bardzo trudnych warunkach i czasu było bardzo mało.
Minęło 30 lat. Święto Wolności i Solidarności w Gdańsku, Dni Wolności i Praw Obywatelskich w Białymstoku. Te słowa wolność, solidarność odmieniane są na wszelkie możliwe sposoby. Czy po 30 latach można już na te wydarzenia spojrzeć bez emocji, biorąc pod uwagę to, że obóz Solidarności jest tak podzielony?
To jest trudne pytanie, ponieważ to święto 4 czerwca - ono budzi bardzo dużo emocji i wydaje mi się, że będzie je budziło. Natomiast te rzeczy, które pan wymienił: wolność, solidarność, suwerenność, niezależność, niepodległość - bo to wszystko pojawiało się właśnie w kampanii wyborczej '89 roku, te słowa obudziły w ludziach takie emocje, jak radość, jak euforia, jak ogromna energia do działania i ja kiedy myślę o 4 czerwca, to myślę właśnie o tym: o tej radości, o tej sile, o tej energii, która zjednoczyła bardzo wielu bardzo różnych ludzi.