Radio Białystok | Gość | Zbigniew Dec - wiceprezes firmy Biacomex
"Jako branża turystyczna liczymy na to, że wszelkie obostrzenia w krajach, do których turyści się wybierają oraz w Polsce, będą luzowane" - mówi Zbigniew Dec.
Prawie rok walczymy z pandemią. Teraz trwają szczepienia. Natomiast równolegle zmagamy się ze skutkami gospodarczymi epidemii. Służą temu rządowe tarcze, ale nie tylko. Na ten cel przeznaczono ponad 300 miliardów złotych. M.in. skorzystała z tych pieniędzy firma Biacomex. O tym z jej wiceprezesem Zbigniewem Decem rozmawia Lech Pilarski.
Jak udało się przetrwać te trudne czasy, chociaż jeszcze się nie skończyły? A po drugie - czy bez tarczy udałoby się mniej?
Na pewno tarcze bardzo nam pomogły w złapaniu powietrza, szczególnie w okresie wiosny 2020, kiedy wszyscy żyliśmy w ogromnej niepewności, co się wydarzy, gdzie przede wszystkim byliśmy zamknięci w domach, a przez to firmy, tak jak nasza, odnotowały znaczny spadek przychodów. Wówczas ta pierwsza tarcza, tak zwany PFR 1.0, bardzo nam pomógł i mogliśmy może nie optymistycznie, ale nie tak pesymistycznie spojrzeć w przyszłość. Później były kolejne tarcze i ostatnia, która została uruchomiona w styczniu tego roku, czyli niedawno, właściwie miesiąc temu, to jest tarcza PFR 2.0, była to tarcza typowo branżowa. Ponieważ działamy w branży turystycznej, udało się tę dotację bez jakiś tam większych problemów uzyskać. Odpowiadając na pytanie - tak tarcze bardzo pomogły, pozwalają złapać oddech i pozwalają nam planować kolejny rok działalności.
To ile w sumie tych pieniędzy trafiło do firmy?
Tych tarcz było kilka, bo tak jak wymieniłem była ta tarcza PFR 1.0 i PFR 2.0, po drodze była jeszcze dotacja z PARP oraz dofinansowanie do wynagrodzeń z Wojewódzkiego Urzędu Pracy. W przypadku naszej firmy jest to ponad 4 mln zł, licząc od marca 2020 do stycznia 2021.
Te tarcze miały na celu przede wszystkim utrzymanie zatrudnienia. Czy udało się dzięki tym pieniądzom nie zwalniać ludzi?
Naturalnie, te tarcze działały przede wszystkim po to, żeby właśnie utrzymać działalność, a przez to utrzymać zatrudnienie. W naszej firmie to były jednostkowe przypadki, gdzie zmniejszyliśmy zatrudnienie, ale poziom zatrudnienia jest nadal powyżej 100 osób, więc można powiedzieć, że faktycznie w naszej firmie zatrudnienie nie zmalało.
Co by pan usprawnił w tych tarczach? Na razie w pana firmie widać, że one funkcjonują, ale co można zrobić, żeby działały lepiej?
Trudno mi powiedzieć. Konstrukcje pozyskania tarcz, o które my się staraliśmy, nie były jakoś szczególnie skomplikowane. Może jedynie życzylibyśmy sobie teraz przy rozliczaniu tych tarcz, bo za chwilkę nadejdzie rozliczenie tarczy PFR 1.0, liczymy na jakieś dodatkowe umorzenia. Jeżeli chodzi o jakiekolwiek usprawnianie, to tak wybiegam w przyszłość, mamy nadzieję, że tak jak pozyskanie było dosyć proste technicznie, również rozliczenie tych tarcz będzie równie nieskomplikowane.
Zatem czekacie na ewentualne ulgi, bo przecież jeszcze pandemia się nie skończyła, jeszcze wiele segmentów w waszej działalności nie funkcjonuje w pełni.
Tak, jeżeli chodzi szczególnie o branżę turystyczną, transportową, ponieważ posiadamy flotę własnych autokarów turystycznych, to jeszcze nie funkcjonuje. Mamy nadzieję, że w wyniku szczepień niedługo ta pandemia się skończy. Liczymy na to, że to wszystko ruszy. My nie mamy tutaj dużego wpływu. Mamy te tarcze, które uzyskaliśmy, oczywiście skrupulatnie się z nich rozliczymy. Trudno mi powiedzieć co jest planowane dalej. Miejmy nadzieję, że jeżeli pandemia będzie się przedłużać, będą jakieś kolejne formy wsparcia po to, żeby utrzymać przedsiębiorstwo.
Dzisiaj będzie miał pan między innymi spotkanie z wiceministrem finansów i rozwoju i wtedy wszelkie wątpliwości chyba wyjaśnicie sobie.
Na pewno będzie to niepowtarzalna okazja, żeby zgłosić, z jakimi problemami borykają się takie firmy jak nasza, zwłaszcza tutaj na Podlasiu. Na pewno wykorzystamy ten moment, żeby tu ugościć pana wiceministra i przestawić nasze kwestie.
To jakie są przeszkody, jakie są utrudnienia w działalności?
Utrudnienia są oczywiste – są to ograniczenia w przemieszczaniu się ludzi wynikające z tego, że niektóre kraje zamykają się bardziej, w większy sposób. Wiadomo, że my jako branża turystyczna żyjemy z tego, że umożliwiamy przemieszczanie się tych ludzi turystycznie i służbowo i liczymy na to, że te obostrzenia, nie tylko w Polsce, bo Polska to jedno, ale też w krajach ościennych i w ogóle na świecie będą zdejmowane. To jest naszym głównym w tej chwili hamulcem, jeżeli chodzi o branżę turystyczną i liczymy, że te restrykcje będą luzowane.
Jak pan sądzi, tegoroczne wakacje będą już normalne?
Będą pewnie inne, niż te, które pamiętamy z roku 2019. Liczymy po cichu, że będą jak najbardziej zbliżone do tych wakacji, które były w latach poprzednich. Nie zależy to od nas oczywiście, ale liczymy na to, że tak, jak powiedziałem w poprzednim zdaniu, że wszelkie kraje, do których turyści się wybierają oraz oczywiście tak zwana turystyka wewnętrzna, będzie poluzowana i w miarę będziemy mogli z tego żyć. Jak będzie, trudno powiedzieć, my nie mamy na to żadnego wpływu.
Nadzieje są duże, wszystko zależy od tego, jak będzie się rozwijała pandemia.