Radio Białystok | Gość | Łukasz Kobeszko [wideo] - Ośrodek Studiów Wschodnich
"Ten list można traktować jako przeprosiny i prośbę o wybaczenie do wszystkich Polaków, ale też licznych Ukraińców przebywających w Polsce jako uchodźcy wojenni, jako migranci, ale wiemy, że to całego problemu nie załatwia" - mówi Łukasz Kobeszko.
Prawosławny metropolita Warszawy i całej Polski Sawa przyznaje się do błędu i przeprasza za pozdrowienia wysłane do patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Przekazał je w liście z okazji 14. rocznicy intronizacji Cyryla. Wywołało to falę krytyki w Polsce. Odebrano to jako wspieranie agresora, który zaatakował Ukrainę. Teraz w liście do wiernych metropolita Sawa prosi o przebaczenie. Zapewnia, że potępiał i potępia "zbrodniczą inwazję Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę". Jak rozumieć ten gest? Na ten temat z Łukaszem Kobeszką z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Czytając list metropolity Sawy do patriarchy Cyryla, i teraz do wiernych, odnosi się wrażenie, że pisały to dwie różne osoby, mające zupełnie skrajne poglądy na sytuację w Ukrainie i wobec postawy Cyryla. Jest sporo pytań. Jak pan ocenia list do wiernych z przeprosinami skierowany przez metropolitę Sawę?
Łukasz Kobeszko: Na pewno z jednej strony należy docenić sam gest przeprosin wystosowany przez metropolitę Sawę. Mam nawet wrażenie i tak to odczytuję, mimo że on jest zatytułowany Bracia i Siostry, co też by sugerowało, że jest skierowany przede wszystkim do wiernych Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, ale mam wrażenie, że można ten list traktować też dość szerzej, jako swoiste przeprosiny i prośba o wybaczenie do wszystkich Polaków, obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, ale wydaje mi się też licznych Ukraińców przebywających przecież w Polsce jako uchodźcy wojenni, jako migranci już od wielu lat.
Z jednej strony rzeczywiście ten gest należy docenić - dzisiaj nie jest to taka częsta postawa, że jak ktoś zrobi jakiś błąd, to od razu się przyznaje do tego błędu i prosi o wybaczenie, raczej jest postawa pewnego pójścia w zaparte, bronienia się, natomiast tutaj widzimy dość pozytywny sygnał, ale z drugiej strony wiemy, że to całego problemu nie załatwia. Tą bieżącą, smutną sytuację, z którą mieliśmy do czynienia przez kilka dni jakoś rozwiązuje, ale jednak jest to trochę głębszy problem, który można na bardzo wielu poziomach odczytywać.
Po pierwsze jest to pewien problem rzeczywistej niechęci, którą widzimy u metropolity Sawy i u sporej części polskich biskupów prawosławnych w kwestii odrodzenia autokefalii Kościoła prawosławnego na Ukrainie, czy tego odrodzenia, które ma miejsce od 2018/2019 roku, kiedy została utworzona prawosławna cerkiew na Ukrainie, która otrzymała tomos od patriarchatów w Konstantynopolu i rzeczywiście tutaj z tym działaniem duża część polskich hierarchów, w tym metropolita Sawa, nie potrafi się pogodzić. Tutaj ewidentnie metropolita Sawa i część polskich biskupów stawia na to, że jeśli by Ukraina otrzymała autokefalię, to nie powinna jej otrzymać ta grupa z metropolitą Epifaniuszem, która ją otrzymała. Tomos i autokefalię powinna uzyskać ta jurysdykcja, która do niedawna - trudno powiedzieć, bo to jest bardzo niejasna sytuacja, aby istniała w ramach jurysdykcji Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej z metropolitą Onufrym. Z tą grupą Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, sam metropolita Sawa, zawsze mieli dobre relacje i stawiają na to, żeby ewentualnie od Moskwy właśnie ta grupa uzyskała ten tomos i to by była jedyna siła, która by reprezentowała to oficjalne ukraińskie prawosławie. Wiemy, że niestety tak nie jest. To jest jeden problem.
Drugi problem, który wynika z tej całej afery, która miała miejsce, to kwestia pewnej nie transparentności działań Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego i jego najwyższego rangą hierarchii. Jak widzimy, był jakiś list wysłany bez powiadomienia o tym polskiej opinii publicznej i też wiernych Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, wypłynęło to przez to, że odkryli to polscy dziennikarze na stronach z kolei patriarchatu Moskiewskiego. W dzisiejszym modelu komunikacji w ogóle jakiejkolwiek instytucji publicznej, a już co najmniej Kościoła chrześcijańskiego, to taka polityka komunikacyjna nie jest dobra.
Co skłoniło metropolitę Sawę do napisania tego listu z przeprosinami?
Na pewno była to odpowiedź na jednak widoczną presję ze strony opinii publicznej. Być może to jest kolejny problem, że w samym Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym obok tej nie transparentności mamy trochę do czynienia z taką pewną słabą podmiotowością wiernych. Dość rzadko w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym publicznie dyskutuje się o różnego rodzaju problemach, mankamentach, zupełnie mam wrażenie, że przeciwnie niż w stosunku do kościoła rzymskokatolickiego, gdzie toczy się bardzo otwarta dyskusja, hierarchowie są krytykowani, nawet jest krytykowany papież, tutaj jakby tego nie ma i to jest osobna kwestia, dlaczego tak się dzieje, na pewno są to pewne kwestie kulturowe i cywilizacyjne, inny model tych kościołów też gra rolę.
Z drugiej strony widzimy, że jednak ta presja opinii publicznej nawet wśród prawosławnych nastąpiła i było wiele takich głosów krytycznych. Też pewnie były jakieś głosy krytyczne, chociaż nie wyrażane wprost, ze strony administracji państwowej, chociaż oczywiście w Polsce trzymamy się tej zasady autonomii związków wyznaniowych, ale te związki wyznaniowe muszą też działać w ramach istniejącego prawa i w jakiś sposób na takim poziomie podstawowym respektować coś, co nazywamy polską racją stanu. Ta presja miała sens.
Czy faktycznie pozdrowienia metropolity Sawy do patriarchy Cyryla można uznać jako - jak tłumaczy zwierzchnik Cerkwi Prawosławnej w Polsce - zwyczajową, osobistą depeszę, jakimi pozdrawiają się wzajemnie zwierzchnicy lokalnych Kościołów?
Teoretycznie istnieje taka tradycja w Kościele prawosławnym i też w innych Kościołach, a nawet w relacjach ekumenicznych, że hierarchowie, często najbliżsi hierarchowie, pozdrawiają się z różnego rodzaju okazji. Tutaj wydaje mi się, że jest to tłumaczenie błędne. Nie było w obecnej chwili potrzeby wysyłania takiego telegramu.
To jest trochę tak, jak z relacjami politycznymi z Kremlem. Bardzo wielu przywódców po prostu nie pokazuje się z Władimirem Putinem. I podobnym kordonem sanitarnym został objęty wśród wielu hierarchów prawosławnych patriarcha Cyryl, którego postawa takiego jawnego poparcia dla agresywnej, niesprawiedliwej, napastniczej wojny ma po pierwsze mało wspólnego z chrześcijaństwem, powiedziałbym, że nawet nosi znamiona jakieś herezji czy apostazji, ale to już jest kwestia do osobnych rozważań przez teologów. Nie było potrzeby utrzymywania z nim nawet takich stosunków na poziomie jakiejś bardzo podstawowej dyplomacji. Jednak polska Cerkiew pozycjonuje się, niestety to trzeba powiedzieć, bliżej Moskwy.
Jak silne są związki polskiej Cerkwi prawosławnej z moskiewskim patriarchatem?
Trudno powiedzieć. Polska Cerkiew jest formalnie autokefaliczna, formalnie niezależna. Można było mieć nadzieję, że po 1989 roku i po zmianach politycznych też bardzo wielu księży, młodzież, jeździła do Grecji, studiowała w Grecji, te kontakty z Grekami były takie zażyłe, więc można było mieć wrażenie, że jednak Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny pozostanie bardziej w orbicie teraz tych wpływów greckich, nie wpływów rosyjskich. Jednak chyba stało się inaczej. To jest sfera trudna do uchwycenia. Bardziej na zasadzie pewnych związków emocjonalnych, psychologicznych, ciągle widzimy silny związek tym stanowiskiem, które raczej w tych sporach wewnątrz prawosławnych reprezentuje Moskwa i tutaj Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny jednak w ostatnich latach mocno się pozycjonował niestety po tej stronie, po której stała Moskwa i wybiera ten trochę odwrotny wektor, idący w przeciwnym kierunku niż idzie cywilizacja zachodnia i demokratyczna.
Wczoraj bardzo przejmujące kazanie wygłosił ksiądz Mariusz Synak z prawosławnej parafii pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła ze Słupska. Mówił o liście metropolity Sawy do Cyryla, mówił o bólu, który metropolita spowodował u kapłanów i wiernych. Swoją drogą, nic mi nie wiadomo, żeby ten list z przeprosinami odczytywano w Cerkwiach w Podlaskiem. Należałoby to zrobić? Jak pan sądzi?
Na pewno tak. Patrząc z punktu widzenia takiej zwykłej polityki komunikacyjnej, nawet takiego PR i takiego dialogu z wiernymi, to zdecydowanie dobrze by było, żeby ten list nie był tylko jakimś takim bytem internetowym, żeby był odczytany w parafiach. Wymóg też pewnej takiej komunikacji z wiernymi, pewnego uznania ich podmiotowości. Skoro już prosimy o pewne przebaczenie, przyznajemy się do błędu, robimy to publicznie wobec pewnej grupy i tutaj tak powinno być wobec pewnej grupy wiernych, ale też obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, wszystkich przebywających w Polsce.
Czy teraz listo do wiernych z przeprosinami definitywnie zamyka sprawę stanowiska Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego wobec agresji Rosji na Ukrainę?
Ten list oczywiście zamknie sprawę przykrego incydentu, niemniej jednak on będzie pewnym asumptem jednak do ostrożnego przemyślenia pewnego stanowiska Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego względem tego co się od roku dzieje na Ukrainie, pod względem w ogóle wojskowym i politycznym, ale też tego co dzieje się od kilku lat pod względem cerkiewnym na Ukrainie. Być może to będzie jakiś asumpt do tego, żeby Polskie Autokefaliczny Kościół Prawosławny zaczął zmieniać stanowisko na rzecz nowej autokefalii ukraińskiej na bardziej pozytywne, też docenił fakt obecności wiernych tej autokefalii w Polsce i chciałoby się wierzyć, że to będzie jakiś początek dyskusji na temat też samych relacji w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym działań na rzecz jakiejś większej przejrzystości i transparentności jego działań.