Radio Białystok | Gość | dr Michał Klepka - ze Szkoły Głównej Handlowej
Kiedy możemy powiedzieć, że City jest Smart? Jak wygląda wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych w polskich miastach?
Jak w sferze gospodarczej, technologicznej i społecznej zmienić miasto w inteligentną aglomerację przyszłości? O idei Smart City dyskutowali w Białymstoku specjaliści z wiodących firm technologicznych, miejskich stowarzyszeń i środowisk naukowych.
Lech Pilarski: Smart City - co pod tym pojęciem rozumiemy?
dr Michał Klepka: Historycznie o Smart City mówimy już ponad 20 lat. Natomiast takie faktyczne wyobrażenie sobie, co to Smart City znaczy i kto może z tego korzystać, to jest śpiew ostatnich kilku lat. Kiedy widzimy gwałtowny wzrost ilości i jakości różnych rozwiązań w zakresie informatyki i telekomunikacji.
Natomiast Smart City co do zasady jest koncepcją, która zwraca uwagę na to, w jaki sposób można przybliżyć miasto do użytkownika.
A jest taka możliwość? Wiemy, co to jest smartfon czy Smart TV, ale co to znaczy Smart City?
Jeżeli już padło porównanie do telefonu czy telewizora, to tę listę należy wydłużyć. Mamy kamery, mamy różnego rodzaju czujniki, pojawiają się aplikacje, pojawiają się urządzenia. Ich cechą wspólną jest to, że komunikują się może nie do końca między sobą, natomiast z jakimś centrum, czyli są wpięte do internetu. Jest to wspólny mianownik tego, co buduje koncepcję Smart City.
Czyli mamy różnorodne urządzenia, które są połączone w jakiś sposób i można się z nimi komunikować?
Tak. Natomiast to, co można, jest oczywiście funkcją celu i część z nich służy bezpośrednio mieszkańcom, a część - różnym instytucjom, które wykorzystują ten fakt połączenia do generowania, zbierania i obróbki danych i de facto produkcji jakiegoś rozwiązania dla mieszkańców i użytkowników.
Wiem, że może nas złapać policja, jak przekraczamy prędkość, bo jest sieć kamer. Możemy się zorientować, o której na danym przystanku będzie konkretny autobus. Czy to są już zaczątki Smart City?
Tak, to są te przykłady, które pokazują, w jakim kierunku w ogóle miasta mogą się rozwijać. Mogą udostępniać zbiory danych czy informacje mieszkańcom i innym użytkownikom, które z kolei ułatwiają im życie.
Jeżeli wiemy, kiedy przyjedzie autobus, to znaczy, że możemy sobie lepiej zaplanować czas. Jeżeli mamy kamery, które wyłapują ruch w danej części miasta czy nawet aplikację w telefonie, która pokazuje gdzie jest korek, to również możemy lepiej zarządzać naszym czasem i innymi zasobami, które w danym momencie chcemy używać.
Aczkolwiek są to najstarsze rozwiązania w rozumieniu tego, co się pojawiło na początku koncepcji Smart City. Czyli próba ułatwiania logistyki w mieście. One już mają swoją historię.
Natomiast tych rozwiązań jest zdecydowanie więcej. Wspomniał pan o kamerach, którą wyłapują kierowców niewłaściwie stosujących się do przepisów ruchu drogowego. Pewnie następnym krokiem jest informacja, że dostałem mandat i on jeszcze przyjdzie na mój telefon komórkowy z numerem konta, a pewnie w następnym kroku pieniądze te same się z tego konta ściągną.
To w jakim kierunku zmierza Smart City i na jakim etapie jest Polska?
W niektórych obszarach Polska jest graczem światowej ligi. Tutaj mówimy przede wszystkim o rozwiązaniach, technologiach. Polska znana jest na świecie z dobrych informatyków. A to oni jednak są driverem tych rozwiązań. Natomiast trudno odpowiedzieć, w jakim kierunku idzie świat. Tak dużo różnych dziedzin życia może być unowocześnionych i może nabrać znamiona Smart, że każdego dnia coś nowego może się pojawić.
Pytanie, na ile my jesteśmy gotowi, żeby to wykorzystać. Czy my jako społeczeństwo czekamy na to? Czy my jako społeczeństwo zostaniemy zaskoczeni czymś nowym? Czy nasze zaskoczenie będzie miało pozytywny czy negatywny kontekst?
Wczoraj na konferencji wspominałem o tym, że dynamika zmian - bo zmiana jest nieuchronna - będzie zależała przede wszystkim od umiejętności adaptacji.
Polska versus świat. Są takie miejsca na świecie, że jak się tam pojawimy, to zobaczymy, że świat jest całkowicie inaczej skonstruowany - on jest właśnie Smart. Wszystko do nas mówi, wszystko nas kieruje, jest dużo rzeczy zautomatyzowanych, nawet jeździmy autonomicznymi autobusami. Czyli są takie miejsca, które możemy rozpatrywać w kategoriach marzeń.
Ale to są takie miejsca w Polsce na przykład, które są marzeniem dla jeszcze innych miast, mniej rozwiniętych, w krajach, które chociażby próbują doganiać Polskę.
Na przykład w jakich dziedzinach?
Ostatnio, pracując nad strategią Warszawa 2020-30, bo miałem taki zaszczyt, rozstrzygaliśmy kwestię transportu w stolicy. Okazuje się, że mieszkańcy mają swoje oczekiwania, żeby autobusy były bardziej punktualne, żeby łatwiej było się przemieszczać po mieście, i tak dalej. Natomiast wiele miast europejskich zazdrości tego systemu transportowego, więc w jakimś kontekście Warszawa jest takim wyróżnikiem. Mamy takie miejsca, gdzie miasto się mniej korkuje, czyli lepiej jest zorganizowany system kierowania ruchem. I też takie przykłady w Polsce są.
Trudno powiedzieć, że mamy w Polsce takie miasto, które jest Smart, miasto, które jest - jak się mówi - benchmarkiem albo dobrym przykładem dla innych kompleksowo. Myślę, że w wielu miejscach są jakieś elementy infrastruktury na tyle unowocześnione, że stają się fajną praktyką.
Natomiast Smart City jest generalnie koncepcją, która dotyczy wszystkiego, co jest w przestrzeni miasta, więc taką dobrą praktyką jest zbiór wszystkiego, co udało nam się do tej pory wytworzyć i wdrożyć w miastach.
Kwestią do rozważenia jest to, w jaki sposób to multiplikować.
Mamy wybory samorządowe i hasło "Smart City" pojawia się z rzadka. A przecież moglibyśmy już zacząć formułować nasze oczekiwania w stosunku do włodarzy miast, gmin, by próbować tworzyć takie miasta Smart.
Również mam taką obserwację, że wątek Smart City, czy w ogóle nowoczesnych technologii w przestrzeni miasta, się nie pojawia. Moje obserwacje dotyczą Warszawy, więc do tego się odniosę.
Mam swoją teorię. Ona wynika chociażby z faktu, że mieszkańcy Warszawy żyją w takim pędzie, że nie marzą o nowoczesnych technologiach. To znaczy, nie mają wyobraźni, że można jakiś proces unowocześnić. Sporo rzeczy ich po prostu zaskakuje.
Warszawiacy są otwarci, adaptują nowoczesne technologie. Natomiast nie marzą. Biegają, lecą z tramwaju na autobus, do pracy, do domu, do szkoły. Widać, jak logistyka w mieście ich obciąża. W ogóle dynamika tego miasta i pracy. Nie daje im szans na to, żeby skupić uwagę na nowoczesnych technologiach, jak one mogą zmienić życie.
Konsekwentnie ten, który chciałby zadbać o ich głosy, nie ma punktu odniesienia. On po prostu nie może adresować do swoich wyborców treści, których oni nie potrafią zinterpretować.
Rynek musi być gotowy do przyjęcia rozwiązania. Jeżeli ma to być rozwiązanie, które ma być udostępnione w przestrzeni publicznej, to tym odbiorcą jest administracja, więc ona musi być gotowa do wdrożenia. Będzie gotowa wtedy, kiedy w konsultacjach społecznych ludzie powiedzą: faktycznie może nam się to przydać.
I jeżeli odbiorcą jest mieszkaniec, to w jakiś sposób on musi dać sygnał, że jest gotowy do tego, żeby zakupić takie rozwiązanie, usługę. Musi widzieć z tego korzyść, jakąś oszczędność.
Myślę, że jesteśmy w trendzie organicznym, to znaczy, to się w nas w sposób naturalny zmienia i pojawia się w takim momencie i w takim zakresie i w takiej cenie, która jest do przyjęcia przez społeczeństwo, przez użytkowników.
Czyli musimy wzajemnie dojrzeć do zmian?
Na pewno tak. Na pewno trzeba obserwować, w jaki sposób zmieniają się pokolenia, bo mamy w tej chwili trzy pokolenia, które żyją jednocześnie. Każde z pokoleń ma inne podejście do życia, inne doświadczenie cyfrowe. To, co teraz jest trudne do wprowadzenia, przy zmianie pokoleniowej stanie się czymś naturalnym, a kolejne pokolenie powie, że to już jest przestarzałe.